Zbliżała się dwudziesta pierwsza, więc powoli ruszyliśmy w stronę planowanego startu i już tutaj niespodzianka. Miałem ruszyć od falochronu wschodniego, ale okazało się, że plaża pozamykana bo w gazoporcie roztankowują statek i trzeba było się przemieścić. Na plaży za gazoportem zastał nas fascynujący widok okrętów i samego portu o zmierzchu. Widziałem już ze startu, że kilkanaście kilometrów przede mną jest wysoki klif i zastanawiałem się czy jest tam możliwość poruszania się plażą, jak się okazało był, ale taki troszkę jakby utrudniony – sporo głazów i podchodząca woda utrudniały bieg. Nocny bieg pozwolił mi podziwiać cudowny zachód słońca. Te wszystkie strefy zabawy działały przy plaży do wczesnych godzin rannych, więc muzyka i turyści w różnym stanie towarzyszyli mi do świtu – jednym nawet chyba przerwałem amory, ale skąd mogłem wiedzieć, że to nie dzik
Krajobraz nadmorski jest fajny, ale nocą to nic szczególnego. Rano spotkałem wygrzewającą się foczkę, która nie chciała ze mną porandkować tylko szybko uciekła do Bałtyku – no cóż, chyba źle wyglądałem po nieprzespanej nocy
Co raz większa senność zmusiła mnie do drzemki, ale przy wysokim klifie jakoś podświadomość nie pozwalała mi się położyć na plaży – nie wiem dlaczego, ale jakaś obawa, że jak zasnę może się osunąć, choć nawet biegnąc bym przed tym zwałem piachu nie uciekł, ale tak miałem. Drzemka postawiła mnie na nogi, a miałem już połowę zaplanowanego odcinka za sobą. Rześki ale zaniepokojony bólem w okolicy lewej pięty ruszyłem dalej. Śniadanie dodało mi sił więc bieg szedł naprawdę dobrze i mogłem sporo przyspieszyć. Zaczynały mi się pierwsze objawy do wstrętu na słyszany szum morza – tylko chlup, chlup, chlup i nic więcej, no poza turystami i nawoływaczami „popcorn, lody kawa…… „. Pierwszy dzień zakończyłem planowo, choć wolniej niż chciałem w Ustroniu Morskim, gdzie czekała już na mnie ekipa suportu z kolacją. Po kąpieli oceniłem straty w lewej nodze i ku mojemu zdziwieniu nie było to obtarcie tylko na achillesie pojawiła się kulka, co mogło oznaczać poważną kontuzję. Już wiedziałem, że muszę skorygować trasę na bardziej stabilną pod nogami i obserwować samą kulkę, czy nie rośnie.
Brak komentarzy